Przez kuchnię do serca

„W piątek pieczemy rogaliki”. To krótkie zdanie, wypowiadane czasem przez tatę, wraca do mnie echem wspomnienia, do którego zawsze się uśmiecham. Kiedy nadchodził piątkowy wieczór nic już nie było ważne. Żadne bajki, wieczorynki, ani nawet nowe Lego. Najlepsza zabawa była z tatą. W kuchni. Przepis? W głowie taty. Waga? W oczach i rękach taty. Pamięć i precyzja zawsze skalibrowane idealnie. Dokładnie osiem kulek schłodzonego ciasta, które zamieniały się w dokładnie sześćdziesiąt cztery rumiane rogaliki. W domu pachniało wysmażanymi powidłami i ciastem. Na cały wieczór kuchnia zamieniała się w miejsce zupełnie magiczne, pełne zabawy i śmiechu. Najbardziej czekało się na moment, kiedy tata pozwalał ze ścinków ciasta ulepić to, co tylko nam się zamarzyło. Gwiazdki, kwiatki, nienazwane jeszcze kształty albo zwierzęta. Koślawe, z jedną nogą za mało albo za dużo, i najczęściej podobne zupełnie do niczego. Ale to nie miało żadnego znaczenia. Ważny był czas spędzony razem. Ważne było to, że mama dawała nam dyspensę na bałagan i ubrania całe w mące i że pozwalała zjeść rogaliki na kolację. Dużo rogalików.

I tak minęło nam wiele wieczorów. Na pieczeniu rogalików, pizzy (takiej na spodzie grubym jak klasyczny drożdżowy placek), albo obieraniu, krojeniu i żmudnym nawlekaniu na sznurek grzybów do suszenia. Myślę o tym z nostalgią i wdzięcznością. Te wspólne chwile spędzone w kuchni dały mi znacznie więcej niż tylko mistrzowską umiejętność zwinięcia rogalika tak, żeby powidła nie wypłynęły. To był czas zupełnie niezwykły. Czas rozmów o wszystkim, nauki i popełniania błędów. Czas czekania i próbowania. Smakowania i odkrywania. Czas bycia razem, Do dzisiaj uwielbiam spędzać czas w kuchni. Nie tylko dlatego, że kocham gotować ale dlatego, że kuchnia kojarzy mi się z sercem domu. Tętniącym życiem często już od bladego świtu. Z miejscem spotkań i ciekawych rozmów. Z miejscem gdzie można odpocząć i gdzie łatwo jest być sobą. Gdzie nie musi być idealnie. Mam wyniesioną z domu rodzinnego miłość do stołu, przy którym siadają bliscy sobie ludzie. Opowiadają o wzlotach i upadkach mijającego dnia. W każdym moim dorosłym domu, kuchnia zajmuje szczególne miejsce. Pełna słoików z dobrociami, kolorowych, ceramicznych kubków, pocztówek i książek, nie tylko kucharskich. Kolekcjonuję w głowie spotkania przy stole w domach moich przyjaciół, gdzie nieraz spędzaliśmy długie godziny na lepieniu pierogów, grze w kości albo rozmowach do późnej nocy. Z każdej podróży przywożę kulinarne doświadczenie, które jest kombinacją przepisów, zapachów, miejsc i dźwięków. Doświadczenie, które jest zapisem unikalnej chwili wypełnionej rzewnym fado, włoskim słońcem albo szumem oceanu.

Na planie miasta jakim jest dom, kuchnia zawsze będzie tym pełnym wrzawy, kolorowym rynkiem, do którego prowadzą wszystkie drogi. Droga po poranną kawę, droga po wieczorne kakao, droga do ludzi, których z miłości chcemy nakarmić.

Przyjaciel napisał mi kiedyś, że restauracje typu fast food to najsamotniejsze miejsca na ziemi. Trafił w sedno. Bo przecież w jedzeniu chodzi nie tylko o to, żeby się najeść. Dlatego Drogi Czytelniku nie przegap w codziennym pośpiechu swojej zupełnie niezwykłej kuchni albo napotkanego w podróży drewnianego stołu, który zaprasza by przy nim zasiąść. Bo to tam dzieją się często najpiękniejsze z chwil.
 

Żeby kuchnia była miejscem niezwykłym - rekomendacje kuchniasklep.pl

Przepiękna kolekcja Lave by Villeroy&Boch w nowoczesnym stylu garncarskim. Naczynia wykonane z ręcznie szkliwionej ceramiki idealnie podkreślą niepowtarzalność chwil spędzonych z bliskimi przy stole.

Kuchnia w plenerze? Dlaczego nie! W podróż warto zabrać ze sobą elegancki kosz piknikowy Les Jardins de la Comtesse.




Data dodania: 25-02-2021